Wiele mówi się dzisiaj o ograniczaniu zanieczyszczeń wywołanych produkcją warzyw, owoców czy innych płodów rolnych. Niestety, zazwyczaj oznacza to problemy dla producentów. Nie inaczej jest i w tym przypadku, gdyż plan rządu w Holandii, dotyczący zwalczania zanieczyszczenia azotem, budzi niemałe obawy o przyszłość wielu gospodarstw. Tym samym, zmusił ogromną liczbę rolników do przeciwstawienia się wobec zaistniałych warunków. Jak kształtuje się obraz całej sytuacji?
22 czerwca w Geldrii (prowincja w Holandii) zebrały się dziesiątki tysięcy rolników. Wielu z nich zjawiło się wraz ze swoimi maszynami rolniczymi, a część wjechała nimi, mimo obowiązujących zakazów, na autostrady. Ruch w wielu miejscach został zablokowany. Policja starała się zamykać drogi w celu rozproszenia korków, jednak rolnicy byli dość mocno zdeterminowani. I nie ma się im co dziwić…


Protestującym rolnikom towarzyszył ten sam cel… Przeciwstawić się wobec ekologicznych przepisów i wyrazić swoje obawy dotyczące zamykania gospodarstw rolnych, szczególnie tych, które znajdują się w pobliżu obszarów ekologicznie wrażliwych. Szef tamtejszego stowarzyszenia producentów wprost stwierdził, że Holandia jest w trakcie wojny z rolnikami, których ziemia i własność zostaną przejęte. „Musimy walczyć bez broni” – dodał jednocześnie wzywając do kontynuowania protestów w regionach, z których pochodzą producenci.
W czym leży przyczyna takiego stanu rzeczy? 10 czerwca holenderski rząd przedstawił bowiem plan dotyczący redukcji emisji tlenku azotu i amoniaku. Zawiera on zarówno cele krajowe jak i obszarowe. Co więcej, zobowiązuje poszczególne regiony do opracowania środków w celu osiągnięcia redukcji emisji na poziomie pomiędzy 12 a 70%, w zależności od obszaru. Obszary Natura 2000 muszą natomiast poradzić sobie z redukcją wynoszącą aż 95%. A jak sam przyznał tamtejszy rząd… „Nie ma przyszłości dla wszystkich”… Tak więc, wyżej opisywane protesty nie są niczym dziwnym.
Źródło: dutchnews.nl / apps.fas.usda.gov