Ogromna ilość importowanych warzyw, dość często niekorzystna polityka marketów oraz migracja społeczeństwa w okresie wakacyjnym… Wszystko ma ogromny wpływ na handel warzywami. Niejednokrotnie słyszymy, że z biegiem czasu coraz ciężej znaleźć obiorców. Wagę sytuacji podkreśla opinia sklepikarzy oraz właścicieli lokalnych warzywniaków. O czy konkretnie mowa?
Tak jak wspominaliśmy w jednym z poprzednich artykułów, okres wakacyjny jest dla producentów niezwykle ciężki. Obroty na rynkach hurtowych znacząco spadają, gdyż duża część osób wyjeżdża z miast na wypoczynek. Wpływa to na decyzje sklepikarzy oraz lokalnych warzywniaków o zakupie mniejszej ilości warzyw. Odbiorców naszych produktów jest coraz mniej, a sami hurtownicy nie zawsze chcą kupować bezpośrednio od nas. Wywołuje to zdecydowanie mniejsze zainteresowanie produktami od rolników. A czy możemy w tym wszystkim liczyć na wsparcie ze strony marketów?
Problem migracji społeczeństwa w okresie wakacyjnym to jednak jedna z wielu kwestii. Równie istotne są aktualne koszty, z którymi zmagają się zwykli konsumenci. W rozmowie z właścicielem jednego z warzywniaków w województwie mazowieckim, mężczyzna wskazywał, że od kilku miesięcy problem staje się coraz bardziej dotkliwy. Wraz z rozpoczęciem wojny i zwiększającą się liczbą uchodźców w Polsce, warzywniak odnotował wzrost zainteresowania produktami od lokalnych rolników. Niestety, trend z czasem zaczął się drastycznie zmieniać.
Konsumenci trzymają się za portfele coraz bardziej. Wiele osób kieruje się w stronę marketów, gdzie jakość jest nieporównywalnie niższa, a ceny nie zawsze bardziej korzystne. Muszę na bieżąco dostosowywać ofertę do możliwości konsumentów. Ciężko jednak funkcjonować, gdy na każdym kroku widzimy natłok reklam ze strony marketów. Nawet w małych miastach mamy obecnie po trzy czy nawet cztery duże markety. W nieco większych miejscowościach spotykamy się z nimi co kilkadziesiąt metrów… Sytuacja jest dla mnie bardzo niekorzystna. Wiem, że rolnicy również nie mają łatwo, gdyż w mojej rodzinie niektórzy także zajmują się produkcją, ale jadąc na rynek jestem zmuszony szukać najtańszych ofert, by przetrwać – komentuje właściciel warzywniaka.
Czym jest to spowodowane? Zacznijmy od inflacji. Wraz z wybuchem wojny na Ukrainie koszty wszelkich dóbr czy usług momentalnie wystrzeliły w górę. Na ile są to uzasadnione wzrosty pozostawiamy do waszej oceny. Faktem jest jednak, że ceny oferowane producentom jako wynagrodzenie nie wzrosły czy w niektórych przypadkach są nawet niższe niż w roku ubiegłym. Jak więc wyjaśnić wielokrotność tych cen w marketach? Niedopuszczalnym wydaję się także import produktów z zagranicy, gdy na krajowym rynku jest ich w zupełności wystarczająco i producenci zmagają się z problemem w sprzedaży. Wzbudzające wiele kontrowersji są również ceny opału, które przekraczają możliwości sporej części społeczeństwa. Nie wspominając o cenach energii czy paliw…
Wszystko to wpływa na niekorzystną sytuację producentów. Sklepikarze czy właściciele warzywniaków, starając się utrzymać, korzystają z coraz tańszych ofert i dokonują mniejszych zakupów. Markety, jeśli kupują od polskich rolników, zazwyczaj oferują grosze, jednocześnie windując ceny dla konsumentów. Tymczasem, koszty producentów pozostają na bardzo wysokim poziomie i aby utrzymać krajową produkcję w przyszłych latach należy wesprzeć polskich rolników. Niemniej, aby to się wydarzyło rząd powinien wprowadzić niemałe zmiany. Na ten moment wszystko kieruje się niestety w najgorszym możliwym kierunku…
Co o tym sądzicie?