Tym razem taki projekt dojrzał w Mołdawii w gabinetach ministerstw gospodarki oraz rolnictwa. Swoja drogą: pamięta jeszcze ktoś, że nad takim rozwiązaniem myślano i w naszym kraju?
Przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki deklarują, że chodzi o zapewnienie rodzimym producentom możliwości sprzedaży wyprodukowanego “z niemałym trudem” towaru “po dobrej cenie”. Przy czym zauważają, że handlowcy czasami mają opory przed braniem do sprzedaży tanich produktów, bo ich marża jest wówczas mizerna. Projekt przewiduje, że na główne produkty pierwszej potrzeby marża handlowa nie może przekroczyć 10%, zaś na chleb, olej, mąkę ma wynosić 0%.
Władze zobowiązane będą do ścisłego egzekwowania terminów płatności za dostarczone handlowcom produkty – będą mieli od 7 do 45 dni.
Ministerstwo Rolnictwa będzie co roku weryfikować listę produktów rodzimych i importowanych podlegających powyższej regulacji.
Projekt był przygotowywany przez półtora roku, teraz zajmie się nim rząd i parlament Mołdawii. Na pewno będzie sporo dyskusji – niektóre importowane towary są lepszej jakości niż mołdawskie, a w dodatku tańsze – interesy producentów i konsumentów trzeba będzie jakoś wyważyć. W branży rolniczej Mołdawii jest też wiele drobnych firm, które będą miały poważne kłopoty z zapewnieniem swoim partnerom handlowym ciągłości dostaw przez okrągły rok.
za: publika.md