W ostatnich dniach wielu z nas przyjęło i udzieliło wsparcia rodzinom z dziećmi, uciekającym przed wojną. Z rozmów z producentami dowiadujemy się, że ma to pozytywny wpływ na handel warzywami. Jak kształtuje się sytuacja w handlu detalicznym?
W obliczu panującej sytuacji niezwykle istotne jest szukanie pozytywów. Czy to napływ chętnych rąk do pracy czy właśnie większe zapotrzebowanie na warzywa. Priorytetem są oczywiście nasi wschodni sąsiedzi i ich bezpieczeństwo. Jednak rolnicy wciąż pozostają w trudnej sytuacji.
Warto zaznaczyć, że granicę przekroczyła już ogromna ilość osób a w najbliższym czasie liczba ta tylko się powiększy. Oczywistym jest, że uchodźcy również mają swoje potrzeby. Tym samym, popyt na lokalne produkty, a w tym, w dużej części polskie warzywa, znacznie się zwiększył.
Sprzedaż na lokalnych rynkach uległa dużej zmianie na przestrzeni kilku ostatnich dni. Coraz częściej widuje klientów, którzy przed wybuchem wojny decydowali się na maksymalnie dwa worki ziemniaka. Teraz, mając pod swoim dachem przybyłe rodziny z dziećmi, biorą sześć lub nawet więcej. W przypadku innych warzyw wygląda to podobnie – mówi Dominika, producent z województwa mazowieckiego.
Musimy pamiętać, że w związku z blokadą w europejskich portach kontenerów z produktami przeznaczonymi do Rosji (choćby z egipskimi ziemniakami), podaż na rynkach może się zwiększyć. Niezwykle ważne jest więc, aby krajowe produkty cieszyły się dużym popytem. Większa ilość zagranicznych konkurentów mogłaby negatywnie wpływać na cenę. Jeśli jednak popyt się utrzyma czy nawet będzie miał trend wzrostowy, będziemy mogli uniknąć dużych strat.
Obroty znacznie się zwiększyły. Wcześniej przywożąc na rynek sto worków ziemniaka był problem, aby je sprzedać. Aktualnie, ta ilość wydaje się zbyt mała. Spodziewam się, że w najbliższym czasie sytuacja w handlu znacząco się polepszy – dodaje.
Po cichu liczymy, że pozwoli to również uzyskać lepsze ceny za nasze produkty. Jednak jak to będzie wyglądać w praktyce? Dowiemy się dopiero w nadchodzącym okresie.