Od kilku lat obserwuję w podkrakowskich miejscowościach uprawy roślin warzywnych pod kątem chorób i szkodników. Spośród wczesnych odmian dominują tutaj gatunki kapustne, ale także selery, pory, buraki ćwikłowe, sałaty. W tym roku ogromnym zaskoczeniem, zarówno dla tutejszych ogrodników, ale także dla mnie jest wystąpienie niezwykle licznych populacji mszycy brzoskwiniowej na kalafiorach (fot. 1) i, chociaż w mniejszym nasileniu, także na kapustach. Takiej sytuacji w tych okolicach nigdy jeszcze nie obserwowano.


Mszyca brzoskwiniowa [Myzus (Nectarosiphon) persicae] występuje w Polsce powszechnie. Jest groźnym szkodnikiem polifagicznym, tj. żerującym i rozwijającym się na wielu gatunkach roślin należących do różnych rodzin botanicznych (często odległych). Zimuje zazwyczaj na roślinach wieloletnich (najczęściej na brzoskwini), ale także w obiektach – przechowalniach, mnożarkach, tunelach, szklarniach. W uprawach pod osłonami rozwija się partenogenetycznie (dzieworodnie) przez cały rok. Najprawdopodobniej właśnie z mnożarek, upraw pod osłonami przedostała się w tym sezonie tak dość wcześnie na podkrakowskie pola. Szczególnie, że trafiła z bardzo wczesnymi odmianami kalafiorów i kapust od razu pod folię, a z kolejnymi odmianami – pod włókninę. Z końcem marca i w kwietniu było dość ciepło, więc warunki pod tymi osłonami miała do rozwoju bardzo dobre.


Tak ogromne liczebnie kolonie tej mszycy, obserwowane obecnie głównie na kalafiorach, wykluczają możliwość, że początek populacji dały osobniki zimujące na drzewach lub krzewach. Uskrzydlone osobniki mszycy brzoskwiniowej przelatują z wieloletnich roślin na jednoroczne dopiero w maju. Dlatego czas od przelotu byłby zbyt krótki, aby rozbudować tak ogromną liczebnie populację na kalafiorach w polu (fot. 2).


Nieuskrzydlone osobniki dorosłe mają ciało długości do 3 mm (fot. 3). Larwy i nimfy są mniejsze. Wszystkie jednak bezskrzydłe formy mają ciało błyszczące, różnorodnej barwy – jasnożółtej, jasnozielonej, zielonkawoniebieskawej, różowawej, różowobrązowawej (fot. 4).


Czułki, nogi i syfony są białawe, czarno zakończone, bez względu na formę barwną, chociaż te cechy widoczne są dopiero pod mikroskopem (fot. 5). „Gołym okiem” zdają się mieć barwę o gradient jaśniejszą od reszty ciała. Czułki są skierowane ku tyłowi ciała, sięgają jego połowy lub są nawet nieco dłuższe. Syfony są średniej długości, ogonek krótki.


Uskrzydlony osobnik (fot. 6) ma tułów, głowę i czułki (prawie tak długie jak ciało) czarnawe, odwłok po stronie brzusznej zielonkawooliwkowy, po stronie grzbietowej zielonkawoczarny, z wyraźnym czarnym kropkowaniem po bokach. Udo jest zielonkawe, reszta nogi – czarnawa. Mszyca ma parę błoniastych skrzydeł czarnoużyłkowanych. Długość jej ciała wynosi ok. 4 mm.


Mszyca brzoskwiniowa żeruje wysysając soki, przez co znacznie ogładza zasiedloną roślinę, wpływając na ograniczenie plonowania i pogorszenie jakości plonu róż kalafiorów czy główek kapusty. Nie powoduje w przypadku warzyw kapustnych deformacji, ani odbarwienia liści, dlatego może być długo niezauważana, gdyż kolonie tworzy po dolnej stronie liści.
Czyni szkody także pośrednio: ● żerując wydziela spadź, na której mogą rozwijać się grzyby sadzakowe ograniczające powierzchnię asymilacyjną (jednak wczesną wiosną grzybów tych nie obserwowałam); ● jest wektorem około 100 wirusów roślinnych, ale pod tym względem nie stanowi dla wczesnych warzyw kapustnych zagrożenia.
Wystąpienie mszycy brzoskwiniowej w tak ogromnym nasileniu z początkiem tego sezonu stanowi zagrożenie na dalsze jego okresy. Wczesne warzywa kapustne praktycznie wcale nie są chronione insektycydami, dlatego stanowią doskonały inkubator m.in. dla mszycy brzoskwiniowej, której liczne uskrzydlone osobniki przelecą na inne gatunki roślin uprawnych, będących żywicielskimi tej mszycy.


W bardzo małym zakresie do ograniczenia liczebności mszycy brzoskwiniowej przyczynił się opór środowiska – parazytoidy (fot. 7, 8) i pasożyty, a także grzyby entomofilne (fot. 9).




Jednak niestety mam wrażenie, graniczące z pewnością, że z każdym kolejnym nasadzeniem warzyw już w polu bez osłaniania opór środowiska wcale nie będzie się zwiększał. Wprost przeciwnie – ochrona chemiczna będzie coraz intensywniejsza, co przyczyni się do likwidacji także pożytecznych organizmów, szczególnie, gdy używać się będzie insektycydów totalnych.
Wszystkie ilustracje wykonane 22 maja br.
Tekst i fot. Katarzyna Kupczak
Plantpress