Import, import, import i… fałszowanie kraju pochodzenia – tylko i wyłącznie to widzimy na krakowskim rynku „Rybitwy”. Krajowi producenci nie mają już wiele do powiedzenia, gdyż zalewani są produktami z zagranicy, które w żaden sposób nie są oznakowane i w efekcie trafiają na sklepowe półki jako produkt polski. Michał Kołodziejczak wskazuje, że najbardziej widoczne jest to na przykładzie rumuńskich ziemniaków. Importerzy nawet nie kryją się z fałszowaniem tych produktów…
Zacznijmy od początku, czyli od sytuacji polskich rolników. Import nie od dziś zalewa nasz kraj i to nie pierwsze zabiegi fałszowania kraju pochodzenia różnorakich produktów. Niemniej, znaleźliśmy się w sytuacji podbramkowej, gdyż koszty produkcji wzrosły do niewyobrażalnych wcześniej poziomów a ceny, które uzyskujemy za nasze plony są takie same lub nawet niższe niż w latach ubiegłych. Dużo mówi się o wysokich cenach żywności, jednak o fałszowaniu, imporcie, a także marżach pośredników i marketów praktycznie w ogóle… Czy zbliżmy się do upadku polskiego rolnictwa?
Krakowski rynek „Rybitwy” – centrum całej afery. Nie od dziś słyszy się o patologiach cenowych w tamtejszych rejonach. Ceny nawet w małym stopniu nie oddają tego, co włożyli rolnicy przy produkcji. Wizyta Michała Kołodziejczaka szokuje jednak o wiele bardziej… Dlaczego? Odwiedzając rynek nie ujrzymy rzeszy polskich rolników oferujących krajowy produkt wysokiej jakości, a rząd tirów z towarem, który pochodzi z zagranicy. Na produktach, w tym przypadku na ziemniakach, brakuje jakichkolwiek oznaczeń. Gdy sprzedawcy dowiedzieli się o obecności lidera Agrounii zaczęli w popłochu uciekać a Ci, którzy zostali nalepiali jedną naklejkę na całą paletę worków i uważali, że to wystarczy…
Pytani o to, dlaczego krzywdzą polskich producentów odpowiadali z przekonaniem, że to doskonała kontroferta dla konsumentów i to o ich dobro tutaj chodzi. Niestety, chyba nie trzeba tłumaczyć co taki proceder oznacza. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że towaru z zagranicy była masa, a polskich producentów niewielu. Ukazuje to w jakim kierunku zmierzamy a sam rząd, mimo świadomości o całym procederze, nie zrobił w kierunku poprawy sytuacji dosłownie nic. W przypadku, w którym nasi polityczni przywódcy wciąż będą utrzymywać, że na rynkach wszystko jest w porządku spotkamy się z niczym innym jak pogłębieniem tego zjawiska. Z roku na rok polskich producentów będzie mniej aż w końcu znikną na dobre… A co wtedy stanie się z „okazjonalnym” towarem z zagranicy? Będzie kilkukrotnie droższy…
Patologia, bo tak to trzeba nazwać, która odbywa się aktualnie w handlu warzywami, ale też innymi produktami pochodzącymi od producentów, zaczyna szokować coraz bardziej. A co możemy zrobić, jeśli rząd nie zmieni swojego podejścia i nie zacznie wreszcie działać? Zjawiska, które zaprezentował lider Agrounii będą coraz częstsze. Temat ten niejednokrotnie był już poruszany, niemniej, bezczelność importerów zdaje się nie mieć granic.
Nie dotyczy to jedynie ziemniaków i to należy podkreślić. Problem jest widoczny w przypadku wielu warzyw – czy to kalafior, czy ogórki, czy nawet młoda marchew. W segmencie owoców wcale nie jest inaczej. Truskawek jest bardzo dużo, ale ile tak naprawdę pochodzi z Polski? Niejednokrotnie spotkaliśmy się z zabiegiem fałszowania. Jedno jest pewne – coś musi się wreszcie zmienić. Inaczej patologia, którą widzieliśmy na krakowskim rynku „Rybitwy”, przerośnie krajowych producentów żywności. I nie mówimy tu tylko o zmianach dla dobra rolników, ale i całego kraju.
Źródło: Facebook Agrounia