Sytuacja na rynku metali w ostatnich miesiącach nieco się zmieniła. Czasy rekordowych poziomów oferowanych stawek niestety dobiegły końca. Najbardziej widoczne jest to w przypadku wyrobów stalowych. Jakich więc cen możemy spodziewać się na skupach?
Miniony okres rekordowych cen na skupach metali był idealną okazją, by pozbyć się zagracających nasze gospodarstwa, starych „rupieci”. Ostatnie miesiące przyniosły jednak niemałe zmiany na tym rynku, a stawki spadły o niemal połowę. O ile miedź i aluminium nie potaniały tak bardzo, to wyroby stalowe poszły w dół dość znacząco. Obserwując ceny zauważyliśmy również, że dość często w małych miejscowościach są one niższe. W przypadku, w którym mamy większą ilość złomu, opłaca się poszukać, czy w pobliżu nie znajdziemy nieco lepszych stawek. Pamiętajmy również, że zawsze można się targować.
Czego więc możemy się spodziewać? Zacznijmy od stali, która potaniała najbardziej. Czysty, gruby złom stalowy kosztuje najczęściej 0,90-1,10 zł/kg. Ciut wyższe ceny osiąga natomiast, grubszy od poprzedniego, złom pochodzący z rozbiórek kolejowych i przemysłowych. Tutaj możemy liczyć na 1,00-1,30 zł/kg. Stawki oferowane za żeliwo niestety również są niższe i kształtują się na poziomie 1,10-1,30 zł/kg. Wyższych cen niestety trzeba się naszukać, a kwoty powyżej tego przedziału praktycznie nie występują.
Nieco inaczej sytuacja kształtuje się, jeśli chodzi o złom aluminiowy. Niesortowany surowiec osiąga przeróżne ceny w zależności od skupu. Na niektórych doszukaliśmy się niższych stawek rzędu 5 zł/kg, a na innych oscylowały one w granicach 6 zł/kg. Podobnie wygląda to w przypadku puszek. Tutaj możemy przyjąć przedział 5-7 zł/kg. Znacząco droższe jest natomiast aluminium elektryczne, które kosztuje 8-10 zł/kg.
Na koniec miedź, czyli surowiec, który zawsze trzyma dość dobrą cenę. Odizolowane kable powyżej 1mm grubości przyniosą nam zysk 34-36 zł/kg, choć jest to zależne od skupu, gdyż spotkaliśmy się również z nieco niższymi stawkami. Niesortowany surowiec natomiast oscyluje w granicach 32 zł/kg.
