To jak traktowani są producenci warzyw wprawia w zdumienie. Obecnie wszyscy rolnicy zmagają się z wysokimi kosztami, problemami z pozyskaniem siły roboczej i dostępnością surowców, a ilość pracy w sezonie jest ogromna. Wszystko po to, by uzyskać zapłatę będącą zaledwie ułamkiem ceny, którą narzucą markety.
Temat niejednokrotnie został już poruszony, niemniej… Raz jeszcze przyjrzymy się różnicom w cenach dla konsumentów oraz rolników. Krótko mówiąc, dzieli je niemała przepaść. Oczywiście jest to niekorzystne dla obu z wymienionych grup. Konsumenci nie mogą sobie pozwolić na normalne zakupy, a opłacalność produkcji dla producentów spada.
W celu uwidocznienia problemu posłużymy się danymi, które zgromadziła hiszpańska organizacja zrzeszająca rolników. Według niej ceny sałaty w lipcu w drodze od rolnika do marketu wzrosły o 457%, cukinii o 369%, czosnku o 368%, kapusty o 338%, ziemniaków o 313%, pomidorów na sałatkę o 306%, brokułów o 297%, natomiast cebuli o 287%.
Wśród pozostałych warzyw możemy wyróżnić jeszcze kilka pozycji. Przykładowo, kalafiory okazały się w markecie droższe o 252%, natomiast zielona papryka zaliczyła wzrost o 213%. W przypadku reszty płodów rolnych konsumenci płacą stawki “tylko” o 137-177% wyższe względem cen u rolnika. Warto zadać sobie tutaj pytanie… Czy to normalne?
Oczywistym jest fakt, że sieci handlowe to nie instytucje charytatywne i też muszą zarabiać. Trzykrotne, czterokrotne czy nawet ponad pięciokrotne różnice w cenach budzą jednak pewne wątpliwości. Takowe zawyżanie stawek jest po pierwsze niesprawiedliwe dla rolników, którzy włożyli masę pracy w produkcję, a po drugie niekorzystne dla klientów.
W artykule przywołaliśmy wprawdzie przykład z dość odległego kraju, jednak każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w Polsce dość często zdarzają się podobne sytuacje. Niemniej… Czy istnieje szansa, że się to zmieni? Każdy bowiem chce dla siebie jak najlepiej, a łańcuchy dostaw pozostają na ten moment zatrważająco długie…
Źródło: COAG