Warunki termiczne i wodne to czynniki mające ogromny wpływ na powodzenie w produkcji rolniczej. Rok 2020 upływa pod znakiem anomalii pogodowych, co nie pozostaje bez wpływu na obecny stan upraw marchwi.
Rok 2019 należał do jednych z najcieplejszych w historii Polski. Dał się on we znaki producentom warzyw ze względu na panującą suszę. Luty 2020 zakończył najcieplejszą meteorologiczną zimę, odkąd zaczęto prowadzić pomiary. Nie można było liczyć na kompensatę niedoborów wody wczesną wiosną ze względu na brak okrywy śnieżnej. Dodatnie temperatury w okresie zimowym powodowały zaś swobodne parowanie i tak już znikomych zapasów wody z gleby.
Producenci, którym zależy na wczesnych zbiorach marchwi rozpoczynają siewy w marcu, a niekiedy nawet wcześniej. Niestety warunki pogodowe w tym miesiącu niewiele różniły się od tych opisanych powyżej. Minimalna temperatura kiełkowania nasion marchwi wynosi 4-6˚C a optymalna 20-25˚C. Marzec był co prawda miesiącem temperatur wyższych od średniej wieloletniej ale termometry ani razu nie przekroczyły 20˚C. Susza i niskie temperatury wydłużyły wschody nawet do 4-5 tygodni, co wpłynęło negatywnie na wyrównanie i obsadę roślin.


Siewki marchwi znoszą przymrozki do -5˚C. Niestety po 15 marca w wielu regionach Polski odnotowano spadki temperatury poniżej tej wartości, co skutkowało wymarznięciami. Zyskująca na popularności uprawa „pod grudę”, czyli zimowe siewy marchwi w wielu przypadkach zostały całkowicie zniszczone. W przeciwieństwie do zeszłego roku przykrywanie pól agrowłókninami dało oczekiwane efekty. Przyczyniło się nie tylko do ochrony młodych roślin przed mrozem ale znacznie przyspieszyło ich wzrost i rozwój. Mimo wszystko rolnicy wyspecjalizowani w produkcji marchwi pod tunelami i pod przykryciem, zauważają opóźnienie w wegetacji roślin o około 2 tygodnie w stosunku do zeszłego roku. Jest to oczywiście spowodowane chłodnym marcem, kwietniem oraz najzimniejszym od 1991 roku majem.


W kwietniu zaznaczyła się blokada cyrkulacji zachodniej, co przyczyniło się do słonecznej wyżowej aury, ale pozbawionej deszczu i z dużymi dziennymi amplitudami temperatury. Sytuacja hydrologiczna wciąż była zła. Pojawiające się nad Polską opady były znikome, a miejscami praktycznie ich nie odnotowano – zwłaszcza w Wielkopolsce, Kujawach i na północnym wschodzie. Najwięcej padało w południowo-wschodniej części kraju ale nadal poniżej normalnych sum opadowych. Brak deszczu hamował wegetację i powodował schnięcie roślin, dlatego wielu producentów rozpoczęło nawadnianie swoich upraw.
Dopiero koniec miesiąca przyniósł oczekiwane zmiany w pogodzie, kiedy to nad Polską pojawił się długo wyczekiwany deszcz. W maju spadło od 36,6 mm w województwie kujawsko-pomorskim do nawet 128,3 mm w województwie podkarpackim. Opady były rozłożone w czasie, dzięki czemu redliny pozostawały wilgotne a dobowa temperatura miesięczna, przekraczająca 10˚C stworzyła optymalne warunki do kiełkowania marchwi. Pierwsze liścienie pojawiały się już po 8-10 dniach od zasiewów a młode rośliny charakteryzowały się wysokim wigorem początkowym.


Z danych systemu RainGRS / IMGW wynika, że w czerwcu miejscami zarejestrowano największe opady od 1951 roku. Nawałnice prowadzące do lokalnych podtopień, zalań a nawet powodzi błyskawicznych wpłynęły na poprawę wilgotności zaledwie w powierzchniowej warstwie gleby (0-7 cm). Niestety tego rodzaju opady nie są wstanie zaopatrzyć w wodę głębszych jej warstw, ponieważ w dużej mierze spływają od razu do rowów melioracyjnych i rzek. W wielu regionach Polski na poziomie 28-100 cm profilu glebowego wciąż zauważalne są niedobory wody. Rozkład opadów w sezonie letnim jest nierównomierny, co ma związek ze zjawiskami konwekcyjnymi. Przykładem może być województwo zachodniopomorskie, lubuskie i zachodnia część Wielkopolski, gdzie w czerwcu panowała susza. W czasie gdy część kraju borykała się ze skutkami intensywnych opadów, producenci z tych regionów musieli nawadniać pola – tam gdzie wysoki poziom podsiąkania wód gruntowych nie zabezpieczył zapotrzebowania marchwi na wodę.






Czerwcowe nawałnice wyrządziły wiele szkód. Jak chociażby w gminie Gniewkowo, gdzie 19.06 w przeciągu dwóch godzin spadło ponad 110 mm wody. Intensywny i niezwykle obfity deszcz rozmył redliny doprowadzając do odsłonięcia korzeni marchwi. Po obeschnięciu pól ratunkiem może okazać się podredlanie ale tylko w przypadku większej marchwi – w mniejszej istnieje ryzyko przysypania stożków wzrostu i całkowitego upośledzenia rozwoju rośliny.


Suma miesięcznych opadów w czerwcu dochodziła do 250 mm, jak chociażby w województwie kujawsko-pomorskim, lubelskim, podkarpackim, opolskim oraz wschodniej części województwa mazowieckiego i dolnośląskiego.


Tego typu anomalie przyczyniły się do powstawania zastoisk wodnych, które zniszczyły wiele upraw.


Okazuje się, że nawet krótkotrwałe podtopienia spowodowały uszkodzenia systemu korzeniowego.




Ulewny deszcz zasklepił glebę niszcząc jej gruzełkowatą strukturę. Warto więc pomyśleć o spulchnieniu gleby miedzy redlinami. Niestety po wykonaniu tego zbiegu konieczne będzie ponowne wykonanie zabiegu herbicydowego. Wskazane jest także zastosowanie preparatów grzybo- i bakteriobójczych na bazie miedzi w uprawach, które były okresowo zalane a także dostarczenie substancji odżywczych, które zostały wypłukane podczas wodnej erozji gleby.




Warto wspomnieć, że wysoka wilgotność gleby i powietrza oraz umiarkowanie wysoka temperatura sprzyja namnażaniu się zarodników zgnilizny twardzikowej (Sclerotinia sclerotiorum), które dokonują infekcji zarówno w niższych, jak i wyższych partiach roślin. W miejscach, gdzie zawartość sklerocjów w glebie jest bardzo duża objawy mogą wystąpić już na polu. Jednakże największe nasilenie infekcji notuje się podczas przechowania marchwi w chłodni. Zabiegiem zmniejszającym ryzyko pojawienia się zgnilizny w przechowani jest wykonanie oprysku fungicydowego, jednym z dostępnych na rynku preparatów. Należy pamiętać o właściwej aplikacji środka, który największe działanie wykazuje u nasady naci, kiedy międzyrzędzia nie są jeszcze zakryte.
Czynniki takie jak: nierówne wschody, niska temperatura, susza a potem nadmiar wody i brak możliwości wjechania w pole, przyczyniły się do silnej presji chwastów na wielu polach. Gdy tylko pojawiła się możliwość wykonania zabiegu herbicydowego, producenci decydowali się na stosowanie wysokich dawek ŚOR, często niedostosowanych do fazy rozwojowej marchwi, co skutkowało przypaleniami roślin. Interesujący jest fakt, że różne odmiany przy tej samej ochronie wykazują różne poziomy odporności na przypalenia herbicydowe.




Mimo anomalii pogodowych, z którymi muszą borykać się producenci, większość upraw pozwoli na uzyskanie wysokich plonów marchwi o wysokiej jakości. Niestety decydującym o tym czynnikiem może okazać się dalszy przebieg pogody.
Wojciech Pieczewski – BASF Vegetable Seeds – Nunhems