Sezon na krajową cebulę trwa w najlepsze, jednak rynek jest zalewany towarem z zagranicy. Zaczęło się od cebuli z Kazachstanu, a teraz importerzy sprowadzają ją też z Egiptu. Na rynku pojawiły się już pierwsze partie. Co z polskimi rolnikami?
Import warzyw z zagranicy to nieustannie poruszany temat. Część komentujących nie widzi w tym nic złego, a z ich ust dość często pada hasło “wolny rynek”. Wielu rolników ma jednak inne zdanie i patrzy na sprawę z innej perspektywy. O czym konkretnie mowa?
Warunki pogodowe w aktualnym roku niestety nie oszczędziły producentów i napotkali oni wiele problemów. Niemniej, udało się zebrać plon. Warto przy tym zauważyć, że część rolników nie ma możliwości przechowywania warzywa lub zwyczajnie nie chce się tego podejmować z uwagi na niepewność wynikającą ze wspomnianych warunków. Cebula z polskich gospodarstw w dużej ilości trafia więc na lokalne rynki. Tutaj pojawia się problem.
Podaż polskiej cebuli jest wysoka. Początkowo towaru było na tyle dużo, że ceny dla rolników obniżyły się w bardzo znaczącym stopniu. Aktualnie sytuacja się ustabilizowała, jednak nie oznacza to, że krajowej cebuli brakuje. Wręcz przeciwnie, produkt jest dostępny dla konsumentów. Na rynku pojawia się jednak coraz większa ilość towaru z zagranicy. Początkowo sprowadzano go z Kazachstanu. Teraz pojawiają się pierwsze partie z Egiptu.
Import jest istotny, ale nie powinien mieć miejsca w momencie, w którym krajowi producenci są w stanie pokryć zapotrzebowanie ze strony odbiorców. Towar często sprowadzany jest z krajów spoza UE, gdzie koszty produkcji są znacząco niższe, natomiast sami rolnicy nie są ograniczeni przez rygorystyczne normy. Z tego względu importowany towar może być nieco tańszy. Niemniej… Czy możemy to nazwać uczciwą konkurencją?
